Tytułem wstępu.

Drodzy ludzie oraz wszelkie inne istoty!
Znajomi i nieznajomi – miło, że wpadliście.
Piszę do Was z mojej nieuchronnie dobiegającej końca japońskiej emigracji:
otóż zdecydowałam się na założenie bloga.

Przyjaciele pewnie popukają się w czoło: dopiero teraz?!
Cóż, faktycznie od pewnego czasu różne osoby doradzały mi pisanie bloga zamiast notek na fejsbuku, ale ja się bardzo powoli przekonuję do takich rzeczy.

Zdecydowanie dezaprobuję internetowe grafomaństwo – więc będę się pewnie pięć razy upewniać, czy mam do przekazania coś ciekawego… NA SZCZĘŚCIE, odnajdywanie ciekawych i pięknych stron życia to jedno z moich hobby, więc postaram się Was nie zanudzić;)

A o czym będzie? Pewnie sporo o Japonii, bo moje życie jest silnie z tym krajem związane. Może to właśnie dobrze, że zabieram się za pisanie dopiero teraz, kiedy już zdążyłam pomieszkać czas pewien w tym pięknym kraju i doświadczyć na własnej skórze wielu z tych „japońskich dziwactw”, którymi zalany jest internet. Ale będzie nie tylko o Japonii i nie tylko o dziwactwach; toż to by było strasznie monotonne!

Dlaczego „zielonoherbaciana”?
Herbata, zwłaszcza zielona, towarzyszy mi niemal od zawsze; nie będzie przesadą, jak powiem, że to dzięki niej jestem, tu, gdzie jestem teraz, czyli w Tokio, i że mam w ogóle fantazję zacząć o tym pisać. Na pewno poświęcę jej parę notek:)

Nie rozwlekając już; mówiąc nieco japońską składnią, „skromnie polecam się Waszej czytelniczej łaskawości”;)

Santa Evita

zielonoherbaciana1

fot. Greg Ostrowski

Jedna uwaga do wpisu “Tytułem wstępu.

Dodaj odpowiedź do Emilia Mank Anuluj pisanie odpowiedzi